Impreza
W toalecie na stacji ustawiła się przy drzwiach, żeby nikt inny nie mógł wejść, i podała mi torby. Miałam najgorsze przeczucia, ale kiedy spojrzałam na swoje odbicie w brudnym lustrze, musiałam przyznać, że wyglądam okej. Z wyjątkiem stóp - potwornie zabłocone błękitne conversy, które miałam na sobie, nie pasowały do zwiewnej szyfonowej sukienki i uroczego asymetrycznego kardiganu. Emily obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem.
- Nieźle - pochwaliła. - Ale buty się nie nadają. Całe szczęście mam tajną broń. - Wyciągnęła jeszcze jedną reklamówkę z małego plecaka i rzuciła mi ją. W środku była para błyszczących japonek, które doskonale pasowały do koloru guzików kardiganu.
- Nie mogę - zaprotestowałam. - Wiesz, że nie potrafię utrzymać japonek na nogach, nawet na plaży.
- Najwyższa pora, żebyś się nauczyła - oznajmiła stanowczo. - A poza tym twoje buty są równie brudne, jak dżinsy. - Wskazała upaprane trampki. Oczywiście miała rację. - I jestem pewna, że Will doceni zmianę
image'u - dodała ze złośliwym uśmieszkiem.
- W ogóle mnie nie pozna - mruknęłam. Ale musiałam się z nią zgodzić, że wyglądałam całkiem inaczej.
Może to okaże się bodźcem, którego potrzebuje Will.
- I jeszcze to - powiedziała Emily, wyciągając spinki i gumki z moich włosów, by opadły swobodnie do pasa. - Po prostu bosko! - oświadczyła. W tej samej chwili pociąg wjechał z hukiem na stację, więc w pośpiechu zaczęłyśmy zbierać torby. - To będzie dla ciebie pamiętny wieczór.
Błyszczące japonki naprawdę nie były najlepszym obuwiem do jazdy po mieście i chodzenia na jakąkolwiek odległość. Kuśtykając po schodach pubu w Richmond, kazałam Em obiecać, że odda mi conversy na drogę powrotną.
- Dla urody trzeba pocierpieć - prychnęła, kiedy wreszcie dotarłyśmy do pubu.
- Może i wyglądam bosko, ale jaki to ma sens, jeśli cały czas mam skrzywioną minę? - burknęłam. - Mam
nadzieję, że reszta dotarła tu na tyle wcześnie, żeby zdobyć miejsca siedzące.
Na szczęście nasi koledzy zajęli najlepszy stolik w lokalu, przy wielkim oknie z widokiem na rzekę. Było nas tu dziś sporo. Wszyscy właśnie skończyliśmy pisać egzaminy i zostało nam już tylko kilka tygodni do końca szkoły i bardzo niewiele planowych zajęć. Mieliśmy za sobą ciężką harówkę i wszyscy cieszyliśmy się, że już po wszystkim.
Plan na wieczór był taki, że spotkamy się w pubie, a potem idziemy do kina obejrzeć nowego Bonda na wielkim ekranie. Na koniec spróbujemy się dostać do jedynego klubu w Richmond. Lokal nie był specjalnie wypasiony, a drinki w karcie niedorzecznie drogie, ale nie mieliśmy dużego wyboru. Wątpiłam, żeby udało nam się tam wejść, jako że większość z nas była nieletnia, ale wszyscy byli zdecydowani zaryzykować. Luke załatwił większości chłopaków całkiem niezłe fałszywe dokumenty, więc panowie czuli się dość pewnie.
Byliśmy mieszaną paczką - dziewczyny z jednej szkoły, chłopaki z drugiej, po sąsiedzku. Nasza grupa zżyła się ze sobą przez lata wspólnych dojazdów szkolnym autobusem i spotkań przy siatce oddzielającej boiska. Od początku szóstej klasy wolno nam było opuszczać teren szkoły w przerwie na lunch i od tej pory niektóre znajomości stały się bardziej skomplikowane. Jeszcze nie potworzyły się pary, ale czułam, że po egzaminach to się może zmienić.
Wiedziałam, że Emily jest napalona na Luka. Spędziłyśmy wiele godzin na planowaniu taktyki ataku na niego i Willa. Niestety parę innych dziewczyn wpadło na ten sam pomysł i w tym momencie wszystko zależało od tego, kto zadziała pierwszy.
W pubie, przed wyjściem do kina, Wiil przyglądał mi się, zamyślony.
- Ładny strój. - Kiwnął głową z aprobatą. - I co za zmiana stylu. - Obejrzał mnie sobie z góry na dół z głową
przechyloną na bok i uśmieszkiem na ustach.
- Hm... Właściwie to była sytuacja awaryjna, która zmusiła mnie do niespodziewanej wizyty w sklepie w Oxfam - przyznałam, zażenowana. Usłyszałam za plecami protest Emily.
- Nie mów mu tego, niech myśli, że się postarałaś - szepnęła mi do ucha. Jęknęłam w duchu. Nie bardzo potrafiłam udawać tak wyluzowaną, na jaką starałam się wyglądać.
- Naprawdę? - Uśmiechnął się i pochylił do mnie. - Jaka sytuacja awaryjna? - Reszta grupy umilkła, zaintrygowana. Wszyscy chcieli usłyszeć, co mnie zmusiło do zmiany image'u.
- No więc... - Zawahałam się i nagle poczułam, że nie chcę im mówić o bransoletce. - Powiedzmy, że wpadłam do rzeki, kiedy próbowałam uratować uwięzionego łabędzia.
Koledzy ryknęli śmiechem. To była Daisy, jaką znali; nie ta laska, która siedziała przed nimi w zwiewnej sukience.
- Jeszcze nie jesteś weterynarzem, Daisy. - Luke roześmiał się i poczochrał mi włosy. - Na twoim miejscu zostawiłbym zwierzaki w spokoju, dopóki nie będziesz wiedziała, co robisz.
- Myślę, że ten łabędź by się z tobą zgodził - przyznałam smętnie, odpowiadając mu uśmiechem.
- Łabędzie to paskudne, złośliwe stwory - dodał. - Ja bym z nimi nie zadzierał.
- Zdaje się, że Daisy jest odważniejsza od ciebie, stary - rzucił z uśmiechem Will, przysuwając się do mnie. Widziałam, że uśmiechu nie było widać w jego oczach. Chociaż zwykle wyglądało na to, że ci dwaj dobrze
się dogadują, teraz dotarło do mnie, że Will chyba nie bardzo lubi Luka. Rozczarowało mnie to. Luke to jeden z moich najstarszych przyjaciół, praktycznie wyrośliśmy razem. Uważałam go za najfajniejszego chłopaka w mieście. No i, jako kapitan drużyny piłkarskiej, był niesamowicie wysportowany. Czasami wręcz żałowałam, że nie umiem traktować go inaczej. Był dla mnie jak drugi brat. Jego starszy brat chodził do przedszkola, a potem do jednej klasy z moim, a nasi rodzice przyjaźnili się od lat. W efekcie robiliśmy razem najróżniejsze rzeczy. Na początku jako jedyna dziewczyna wiecznie byłam wykluczana ze wspólnych zabaw. Szybko nauczyłam się wspinać na drzewa i grać w piłkę. Luke i ja mieliśmy długą, wspólną historię, której Will mógł się tylko domyślać.
Teraz zrozumiałam, że Will jest po prostu zazdrosny o Luka. Nic dziwnego, że był drażliwy. Spojrzałam na Emily, która uniosła z rozbawieniem brwi, widząc zachowanie chłopaków. Wiedziałam, że wygrałam bitwę z Victorią, zanim jeszcze się w ogóle zaczęła. Will Scott, najprzystojniejszy chłopak w całej szkole! Nie mogłam uwierzyć, że jeśli tylko nie stracę głowy - będzie mój. Wystarczy sięgnąć. Starałam się oddychać miarowo, żeby uspokoić nagłe łaskotanie w żołądku.
Will usadowił się wygodnie obok mnie i przełożył rękę przez oparcie krzesła. Zerknęłam ukradkiem na jego odbicie w oknie naprzeciw nas. Był klasycznie przystojny, wysoki i średnio jasnowłosy -
Luke był brunetem - i jak zawsze doskonale ubrany. Nosił się z niedbałą elegancją i zawsze wybierał drogie ciuchy. Brązowe oczy Willa błysnęły, kiedy dostrzegł, że mu się przyglądam. Pochylił się do mnie.
- Wyglądasz dzisiaj naprawdę ślicznie - mruknął. - Powinnaś częściej wpadać do rzeki.
Dreszcz przebiegł mi po plecach, kiedy przeciągnął palcami po moim karku. Od jak dawna śniłam o tej chwili? Wiedziałam, że nie zdołam się oprzeć.
Rozsiadłam się wygodniej i jego ręka opadła na moje ramię. Kątem oka dostrzegłam, że Victoria zesztywniała. Na pewno nie była szczęśliwa, ale to jej problem, nie mój. Zamierzałam się doskonale bawić tego wieczoru.
W kinie Will usiadł koło mnie. Emily udało się złapać miejsce obok Luka, więc zapewniłyśmy wszystkim porządną porcję poimprezowych plotek. Film średnio nadawał się dla zakochanych par. Nie było w nim romantycznych scen, za to bardzo dużo akcji i przemocy. Mimo to w trakcie jakiejś spokojniejszej sceny Will od niechcenia musnął moją dłoń, kiedy sięgałam po butelkę z wodą. Uśmiechnął się do mnie i splótł długie palce z moimi. Powoli się rozluźniałam. Niemal przestałam się martwić o to, czy moja dłoń nie jest zbyt gorąca i spocona, kiedy nagle pokazano wyjątkowo okropną scenę tortur. Bez zastanowienia ścisnęłam jego palce naprawdę mocno i poczułam, że ukradkiem zabrał rękę. Dobrze, że w ciemności nie widział mojego rumieńca. Na szczęście przełożył rękę przez oparcie mojego fotela, gdzie nie mogłam mu zrobić krzywdy.
Po filmie szybko uznaliśmy, że mamy ochotę na jedzenie, a nie na klub, więc wpakowaliśmy się wszyscy do najbliższej pizzerii. Czekaliśmy chwilę, aż personel przestawi stoliki w najdalszym kącie sali. Kiedy szliśmy zająć miejsca, zauważyłam, że Will znów manewruje tak, by usiąść obok mnie. W drodze do restauracji widziałam, że Emily i Luke zostali razem z tyłu, i byłam pewna, że kiedy przechodziliśmy przez ulicę, wziął ją za rękę. I rzeczywiście, oni też w końcu usiedli razem.
Już przy stoliku odnalazłam spojrzenie Emily i uniosłam pytająco brwi. Natychmiast zarumieniła się i schowała za menu, po czym wyjrzała zza niego i ledwie dostrzegalnie skinęła głową.
Will zachowywał się bardzo opiekuńczo. Pilnował, żebym dostała menu i napój, dopytywał się, czy mam wygodne krzesło i czy nie siedzę zbyt blisko otwartego okna. Po jakimś czasie miałam ochotę wrzasnąć, żeby się wyluzował. Co się ze mną działo? Jeszcze wczoraj oddałabym wszystko, żeby tak się mną zajmował, ale dzisiaj zaczynało mnie to wkurzać. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie wykorzystuję tego wieczoru do maksimum. Od miesięcy czekałam, żeby Will się mną zainteresował, a teraz, kiedy to się stało, nie wiedziałam, czy na pewno tego chcę. Problem w tym, że w ogóle nie wiedziałam, czego chcę.
Starałam się odprężyć. Może to jeszcze stres po egzaminach. Zmusiłam spięte ramiona, żeby się rozluźniły, i odwróciłam się do Willa z uśmiechem.
Kelnerka miała coraz bardziej udręczoną minę, kiedy całe towarzycho robiło się głośniejsze z minuty na minutę. Ale w końcu przyniesiono nasze zamówienie i ucichliśmy, wcinając dania i wymieniając się z innymi kawałkami ulubionej pizzy. Siedzieliśmy tak całe wieki, aż zmietliśmy wszystko co do okruszyny, analizując fabułę filmu i dyskutując o wadach i zaletach nowego aktora, który zagrał Bonda.
Pizzeria była otwarta do późna - właściciele liczyli na publiczność z ostatniego seansu - ale niektórzy z nas następnego ranka musieli iść do szkoły. Emily i ja jechałyśmy na wycieczkę do centrum z kółkiem plastycznym. Dlatego Emily nocowała dzisiaj u mnie, żebyśmy mogły razem wracać ostatnim pociągiem. Wyglądało na to, że będziemy miały sporo rzeczy do omówienia w czasie długiego marszu ze stacji do domu.
W połowie ożywionej dyskusji z Louise na temat tego, czy poprzedni Bond był mniej przystojny od obecnego, czy po prostu za stary, spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że już niedługo musimy wyjść, jeśli nie chcemy spóźnić się na pociąg.
- Hej, Em! - zawołałam przez stół. - Zaraz wychodzimy.
Wyglądała, jakbym wyrwała ją z jakiegoś transu, tak była pochłonięta tym, co opowiadał jej Jake. Przez moment bałam się, że zmieni plany.
- Och! No tak... - wyjąkała. - Tylko dopiję kawę...
I wtedy Will chwycił mnie za rękę i obrócił przodem do siebie.
- Słuchaj, pracoholiczko - zagadnął. - Już po egzaminach, możesz sobie pozwolić na chwilę odpoczynku.
Moi rodzice wynajmują na wakacje domek w Kornwalii. Obiecali, że będę mógł zaprosić tam znajomych za jakieś dwa tygodnie. - Odgarnął mi przez ramię kosmyk długich, ciemnych włosów, nie patrząc w oczy.
- To świetnie - odparłam z entuzjazmem. Nigdy nie byłam w Kornwalii, a bardzo chciałam spróbować surfingu. - Ile osób zapraszasz?
Przez jego twarz przemknął nieszczery uśmiech tak szybko, że nie byłam pewna, czy naprawdę to widziałam.
- Hm, zmieściłoby się osiem - przyznał - ale myślałem o bardziej... kameralnym wyjeździe. - Delikatnie
przeciągnął palcem po moim udzie i ścisnął mnie za kolano.
Jakie sygnały mu wysyłałam? Jeszcze nawet nie chodziliśmy ze sobą oficjalnie, a on załatwił nam już miłosne
gniazdko.
- Hm... Nie bardzo wiem, kiedy wyjeżdżam z rodzicami do Hiszpanii - wypaliłam pospiesznie. Nie miałam
pojęcia, jak się wyplątać z tej sytuacji. Rozejrzałam się dookoła. Na szczęście nikt nie słuchał, ale oznaczało
to też, że nikt mi nie pomoże. Co robić? - Ale pomysł jest uroczy - ciągnęłam, nie chcąc go urazić. - Możemy o tym porozmawiać za parę dni? No wiesz... To dość nagłe i nie jestem pewna... - przyznałam zażenowana, gubiąc gdzieś pewność siebie.
Chwycił mnie za ręce i głęboko spojrzał mi w oczy.
- Oczywiście - mruknął uspokajająco. - Po prostu, kiedy zobaczyłem cię dzisiaj, zrozumiałem, że
moglibyśmy się razem świetnie bawić. - Usiłowałam nie przełknąć śliny zbyt głośno i starałam się pamiętać
o oddychaniu. Jego palce głaskały wnętrze mojego nadgarstka. - Może porozmawiamy o tym przy kolacji w sobotę? - spytał z przejęciem. - Pożyczę samochód od mamy i pojedziemy do jakiejś małej knajpki, tylko we dwoje. - To nie było pytanie. Wszystko sobie zaplanował i wiedziałam, że nie spodziewa się odmowy. Sytuacja rozwijała się przerażająco szybko.
Ale przecież na to właśnie miałam nadzieję od wielu miesięcy. Will nareszcie mnie zaprosił na randkę, i to na kolację, nie na kolejne grupowe wyjście.
- Muszę sprawdzić, co mam w planach - odparłam tak swobodnym tonem, na jaki mogłam się zdobyć - ale
zdaje się, że w sobotę jestem wolna.
Roześmiał się. Od razu mnie przejrzał. Wcale nie byłam tak obojętna, na jaką chciałam wyglądać.
- Doskonale, jutro dogadamy resztę. - Pochylił się do przodu tak, że jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. Nasze nosy prawie się dotykały. - Naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy zostaniemy sami.
Czułam ślad mięty w jego oddechu. Jak on to zrobił? Starałam się nie myśleć, że był tak pewny siebie, że wygrzebał skądś i zjadł miętówkę, zanim rozpoczął tę rozmowę.
I wtedy pochylił się jeszcze bardziej i musnął ustami moje usta. Stopniałam. Jakiekolwiek miał motywy, był boski. A ja zasługiwałam na odrobinę zabawy po tych wszystkich powtórkach do egzaminu.
Spojrzałam na Willa spod rzęs.
- Ja też - szepnęłam, zadowolona, że nie jadłam pieczywa czosnkowego.
Nagle dotarła do mnie otaczająca nas cisza. Rozejrzałam się po zaciekawionych twarzach kolegów.
- Więc w końcu jesteście ze sobą, co? - stwierdził ze śmiechem Luke. Siedział z ręką przerzuconą swobodnie przez ramiona Emily.
- I kto to mówi - odgryzł się Will, wskazując na moją koleżankę, która natychmiast poczerwieniała jak burak. Nagle rozległ się głośny zgrzyt, kiedy Victoria zerwałasię z krzesła i pobiegła do łazienki.
Wyprostowałam się.
- Ups - mruknęłam. - Chyba będzie nieprzyjemnie. - Ukradkiem zerknęłam na Willa. Przez sekundę miał bardzo zadowoloną minę, ale nagle zmarszczył brwi.
- Lisa! - zawołał do dziewczyny, która siedziała na drugim krańcu stołu. - Victoria dobrze się czuje? Może
ktoś powinien sprawdzić... ? - Udało mu się to powiedzieć odpowiednio troskliwie, ale Lisa była już na nogach. Odwrócił się do mnie. - Co ją ugryzło?
- Przestań. Przecież wiesz, że śliniła się na twój widok od miesięcy.
- Naprawdę? Nie miałem pojęcia. - Przygryzłam wargę, starając się zapanować nad irytacją. Nie był taki
głupi. Ale naprawdę nie chciałam, żeby ta historia zepsuła mi wieczór. Półrocze prawie się skończyło, nareszcie umówiłam się na randkę z Willem, nawet mnie pocałował... Powinnam skakać pod sufit. Tymczasem Will mówił dalej: - A teraz zobaczyła mnie z tobą... Nic dziwnego, że się zdenerwowała.
Potrzebowałam czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
Znów spojrzałam na zegarek.
- O kurczę! - krzyknęłam. - Emily, musimy lecieć! I to biegiem, bo inaczej będziemy bulić za taksówkę. -
Złapałyśmy nasze torebki, rzuciłyśmy trochę pieniędzy na stół, żeby pokryć naszą część rachunku i, machając wszystkim, popędziłyśmy do drzwi. Odetchnęłam. Nie będę musiała patrzeć na twarz Victorii, kiedy dziewczyna w końcu wyjdzie z łazienki. Zastanawiałam się, czy Will zacznie ją pocieszać. I nie mogłam pojąć, dlaczego mam to gdzieś. Ale potem wszystko to wyleciało mi z głowy, kiedy zdarłam z nóg te durne japonki i pobiegłam z Emily główną ulicą.
Cześć, jakoś nie było notki zapoznawczej, więc piszę teraz. Dwa rozdziały już za nami, mam nadzieję, że się podobały. Jakoś tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale sprawy rodzinne i szkoła, więc było trudno...
Za błędy przepraszam, ale pisałam to na szybko, bo za chwilę wychodzę z domu.
Narka :)
Następny rozdział = 2 komentarze
Następny rozdział = 2 komentarze
Bardzo mnie zaciekawiłaś! Ciekawe co będzie dalej... :3
OdpowiedzUsuńSzczerze? Harry!!!!!
UsuńNaprawdę bardzo interesujący rozdział. I grafika taka cudowna. :O Mam ten sam problem co główna bohaterka, też za nic nie potrafię utrzymać japonek na stopach i idą w nich, wyglądam jak... jak nie wiem co, ale coś dziwnego. Podoba mi się osobowość tej dziewczyny... Jest taka prawdziwa. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który powinien się pojawić właśnie dzięki mojemu komentarzu, hahaha! :D
OdpowiedzUsuń+(PRZEPRASZAM ZA SPAM)
Tworzyli idealną parę, byli dla siebie wszystkim, kochali się mocno. Wszystko zmienił wypadek. On zapadł w śpiączkę. Ona nawet na chwilę nie przestała darzyć go uczuciem, opiekowała się nim i wierzyła, że kiedyś się obudzi. Zdarzył się cud. Chłopak ocknął się z głębokiego snu. Jednak coś się zmieniło. Nie pamiętał jej. Stał się zupełnie inną osobą. Czy odzyska wspomnienia? Pokocha ją ponownie? Czy ich historia skończy się happy endem?
http://i-love-you-like-never.blogspot.com/
Świetny rozdział po raz kolejny :D Czekam na kolejny z niecierpliwością :) x
OdpowiedzUsuńJejciu świetny jest! Na pewno bede czytać :)
OdpowiedzUsuńjeśli chcialabys zareklamowac bloga to wpadaj spisopowiadan-onedirection.blogspot.com :)
i mój który sama pisze
todayiamwithyou.blogspot.com
Czekam na kolejny xx
+nie napisałaś mi na spisie jakiego rodzaju jest Twoje opowiadanie :) chodzi mi komedia/dramat... itp xx
UsuńZapraszam na zwiastun-bloga.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWykonamy każde twoje zamówienie!
Cudnie piszesz <3 będę czekac z niecierpliwością na następny rozdzial :3
OdpowiedzUsuńCo do reszty, masz strasznie fajny styl pisania, przyjemnie się czyta, oby tak dalej :)) życzę weny xx